Znany dziennikarz w wielowątkowej opowieści zabiera czytelnika do współczesnej, dotkniętej kryzysem Grecji, wyjaśnia historyczne zawiłości, łamie stereotypy, pochyla się nad losem emigrantów, bez owijania w bawełnę opisuje koszmarny komunistyczny eksperyment polegający na wywożeniu greckich dzieci (miedzy innymi do Polski). A wszystko okraszone autobiograficznym wątkiem zawierającym wspomnienia swoje i swojej rodziny. Zdecydowanie polecam. Naprawdę warto przeczytać.
Pisanie o czytaniu.
Translate
sobota, 11 października 2014
Ela Sidi "Izrael oswojony".
Re-we-la-cja! Socjologiczno-antropologiczno-kulturowe studium izraelskich obyczajów i rzeczywistości. Bez podlizywania się i bez demonizowania. Z tej książki o Izraelu dowiedziałam się więcej niż z czytanych latami artykułów prasowych. Polecam gorąco. Dodam tylko, że poraziła mnie zaskakująca niekonsekwencja Izraelczyków w definiowaniu dobra i zła oraz nietolerancja wobec odmienności reprezentowana przez "naród" (czemu słowo naród umieściłam w cudzysłowie? - ospowiedź w książce), który tolerancji się domaga.
Marian Zacharski "Nazywam się Zacharski. Marian Zacharski. Wbrew regułom".
Autobiograficzne wspomnienia jednago z polskich agentów wywiadu. Opisy sposobu werbowania, pracy operacyjnej, pozyskiwania i dostarczania informacji w czasach, gdy nie było telefonów komórkowych ani internetu. Pasjonująca lektura szpiegowska z pierwszej ręki. Zdecydowanie polecam.
Iwona Kienzler "Kobiety w życiu Marszałka Piłsudskiego".
Nie chodzi o kobiety w sensie damsko-mesko-seksualnym, ale o wszystkie: matki, siostry, kochanki, żony i inne. Bardzo ciekawe biograficzne podejście. Zdecydowanie polecam. Niekonwencjonalna lekcja historii.
Helen Fielding "Bridget Jones. Szalejąc za facetem".
Może i mało ambitna literatura, ale mnie zawsze poprawia humor i czasem wracam do przygód szalonej Bridget. Trzecia część mnie zaskoczyła zmianami w życiu głównej bohaterki. Nawet mi się zdarzyło popłakać. Ale pośmiać się też było z czego. Może już nie takie świeże, ale do Jones wraca się jak do starej znajomej. Polecam, bo lubię tę wariatkę i w jej przygodach często odnajduję siebie. :)
Carla van Raay "Boża ladacznica".
Kolejna książka kupiona "z kosza" w sklepie spożywczym. Jakoś nie umiem się oprzeć i przejść obojętnie obok pudła z książkami po 5, 10 zł. Czasem taki wybór jest strzałem w dziesiątkę. Autobiografia Autorki, która jako dziecko doświadczyła traumatycznych przeżyć ze strony ojca, które niewątpliwie wywarły wpływ na całe Jej życie. Została zakonnicą, a potem prostytutką. Wydaje się niemożliwe, a jednak. Pierwszą połowę książki czyta się świetnie. Druga to niestety "opowieści drzwa sandałowego" o podejmowanych terapiach, które opisane są w sposób instruktażowy co do metody i efektów. Dlatego nie wiem, czy polecać. Być może tak, ale nie za wszelką cenę. za 10 zł. można.
Jayne Amelia Larson "Woziłam arabskie księżniczki".
Saudyjskie księżniczki przybywają do LA i oddają się szałowi zakupów, wizyt u chirurgów plastycznych, wypadów do galerii i do sławnych miejsc. Jednym z kierowców jest autorka, która obserwuje te bajecznie bogate nastolatki i kobiety i zastanawia się, czy są szczęśliwe. Dla mnie o wiele ciekawszym był wątek służących, biednych dziewczyn/dziewczynek, poniżanych i nie mających żadnych praw. Wątek niestety nie był zbyt rozbudowany. Sporo użalania się nad losem kierowcy, sporo opisów nic nie wnoszących i nieciekawych sytuacji. Ot, taka opowiastka wyliczona na zainteresowanie czytelników nieznanym swiatem. Ja połknęłam haczyk, ale nie polecam. Płytkie i bezbarwne. :)
Penny Le Couteur "Guziki Napoleona. Jak 17 cząsteczek zmieniło historię".
Leżała sobie ta książka na półce kilka lat. Właściwie kupiłam ją córce. W końcu i ja przeczytałam.. Uważam, że to doskonała pozycja na prezent dla ciekawego świata młodego człowieka. Ale nie tylko. Dojrzały czytelnik też znajdzie w niej pasjonujące informacje, głównie z dziedziny chemii. Zaskoczy nas, jak z pozoru nieistotne zmiany w strukturze chemicznej substancji mogą wpływać na bieg historii. A wszystko podane w sposób przystępny, więc dla każdego. Polecam.
David Nicholls "Dubler".
Kolejna powieść Davida. Tym razem słodko-gorzka relacja z wysiłków wiecznego nieudacznika, aby spełnić marzenia. Historia podana w sposób bardzo dowcipny, ale i skłaniający do refleksji. W sytuacjach, których doświadcza główny bohater odnajdujemy swoje pechowe doświadczenia i najskrytsze przemyślenia. Czytając, raz się można śmiać, raz smucić. Niby śmieszne, a jednak nie do końca. Takie opowieści lubię najbardziej. Do tego świetna satyra na przemysł rozrywkowy. Zdecydowanie polecam.
David Nicholls "Jeden dzień"
Autor jest aktorem, scenarzystą i jak się okazuje, zdolnym pisarzem. "Jeden dzień" to tak naprawdę wiele lat z życia bohaterów: bogatego utracjusza i skromnej dziewczyny. Pod koniec czytania obawiałam się hollywoodzkiego zakończenia, które wydawało się zbyt banalne dla ciekawego pomysłu na powieść. Autor jednak nie zawiódł. Polecam.
Barbara Stanisławczyk "Dziewczyny"
Oparta na relacji bywalca opowieść o rzeczywistości polskich agencji towarzyskich. Kto chce "doświadczyć" tego paskudnego świata, polecam. Lepiej i delikatniej, bez ocen i morałów opowiedzieć się nie da. Brawa dla Autorki.
piątek, 28 marca 2014
Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz, "Resortowe dzieci. Media."
Nie tylko geny się dziedziczy. Nie ma co gadać, trzeba przeczytać. Koniecznie! Pozycja rzetelnie udokumentowana. Podziwiam za ogrom pracy. Szkoda, że tematyka niszowa i wielbiciele tokszołów po nią nie sięgną. Kulawe te nasze wolność (słowa przede wszystkim) i demokracja.
Dorota Kania, "Cień tajnych służb"
No cóż. Sytuacje z pozoru różne, nie mające ze sobą nic wspólnego, a jednak posiadające wspólne mianowniki. Ku przestrodze dla łasych na władzę i bezrefleksyjnie brnących w pewne układy.
Patrick Suskind, "Pachnidło"
Należę do szczęsliwców, którzy nie widzieli filmu przed przeczytaniem książki. To znaczy widziałam pierwszych kilka scen, ale jakimś zrządzeniem losu nie zobaczyłam reszty. Teraz jestem gotowa do zobaczenia ekranizacji, która już pewnie nie zburzy mi wyobażeń.
Książka niesamowita. Pomysł wart owacji. Wrażenia bardzo mieszane. Szczególnie wobec głównego bohatera. Od litości do obrzydzenia. Pięknie napisane. Polecam, chociaż mam świadomość (i nadzieję), że większość czytała.
Książka niesamowita. Pomysł wart owacji. Wrażenia bardzo mieszane. Szczególnie wobec głównego bohatera. Od litości do obrzydzenia. Pięknie napisane. Polecam, chociaż mam świadomość (i nadzieję), że większość czytała.
Joanna Jodełka "Kamyk"
Od czasu do czasu lubię sobie przeczytać horror albo kryminał. Ciężko jest osadzić powyższe gatunki w naszej mało dynamicznej polskiej rzeczywistości. Pani Joannie się to udało. Trzyma w napięciun i uświadamia, że nie zawsze wyobrażenie o sobie pokrywa się z tym, kim naprawdę jesteśmy. Polecam.
Nadżud Ali, "Dziesięcioletnia rozwódka"
Przeczytałam tę książkę pisaną przez życie i nabrałam nadziei, że dla muzułmańskich dziewczynek historia Nadżud jest początkiem drogi do dzieciństwa. Po wygooglowaniu Jej nazwiska nadzieję straciłam. Warto przeczytać, aby mieć zdrowe podejście do praw człowieka, które często chronią tych, których chronić nie powinny. Ku przestrodze niefrasobliwym zwolennikom praw do tradycji emigrantów. Niestety. Uważam, że żelazna zasada brzmi: prawa człowieka kończą się w miejscu, gdzie zaczynają być naruszane prawa innego człowieka. Wstrząsające. polecam.
http://wiadomosci.onet.pl/prasa/najmlodsza-rozwodka-na-swiecie-ojciec-roztrwonil-jej-pieniadze/85197
http://wiadomosci.onet.pl/prasa/najmlodsza-rozwodka-na-swiecie-ojciec-roztrwonil-jej-pieniadze/85197
Mariusz Szczygieł, "Zrób sobie raj"
Kto pamięta Pana Mariusza z programu "Na każdy temat"? Kto nie pamięta, powinien się cieszyć, bo to znaczy, że jest młody. Kto pamięta, też powinien się cieszyć, bo to znaczy, że jest jeszcze dość młody i do tego ciekawy otaczającej nas rzeczywistości.
Pan Mariusz nazywa siebie czechofilem i pięknie tę przybraną nazwę uzasadnia swoją wiedzą i socjologicznymi wnioskami płynącymi z owej wiedzy i obserwacji. Polecam gorąco. Nasi sąsiedzi zza miedzy, a zupełnie inni, zupełnie inaczej myślący. Nie wiem, czy lepsi, czy sczęśliwsi, ale dla nas ciekawi. I to bardzo.
Pan Mariusz nazywa siebie czechofilem i pięknie tę przybraną nazwę uzasadnia swoją wiedzą i socjologicznymi wnioskami płynącymi z owej wiedzy i obserwacji. Polecam gorąco. Nasi sąsiedzi zza miedzy, a zupełnie inni, zupełnie inaczej myślący. Nie wiem, czy lepsi, czy sczęśliwsi, ale dla nas ciekawi. I to bardzo.
Justyna Polanska, "Pod niemieckimi łóżkami"
Kiedyś czytałam o tej książce, że obnaża słabości Niemców. Dla mnie obnaża słabości Polaków pracujących na emigracji. Znalazłam w tej książce objaw, stygmat, czy zwyczaj (nie wiem jak to nazwać), który obserwuję u większości znajomych pracujących za granicą. Chodzi o podawanie kwot, za które pracują, które płacą za jakieś dobra, i jakie te kwoty robią na nich wrażenie. Pani Justynie wydaje się, że wskazuje Niemcom, jakimi złymi są pracodawcami, a mnie się wydaje, że w Polsce nie ma lepszych pracodawców, ale pracuje się tu za mniejsze pieniądze. Dla mnie podkreślanie, że jest się sprzątaczką i jest się z tego dumnym przy równoczesnym biadoleniu, że jako sprzątaczkę nie ma co liczyć na uznanie, mija się z celem i jest trochę niespójne. Pomimo wszystko polecam, bo jestem ciekawa, czy inni mają odczucia podobne do moich.
Sylwia Chutnik "Cwaniary"
Panią Sylwię znałam z felietonów, programów telewizyjnych i nie wiem skąd jeszcze, ale wiedziałam jakie studia skończyła, że ma Paszport Polityki, że oprowadza po Warszawie i jest wyszczekana. Tak sobie czasem myślałam, że wypada coś Jej autorstwa przeczytać, bo Dziewczyna mówi ciekawie i do rzeczy. Coś grubszego niż ograniczony formatem strony felieton. Kupiłam "Cwaniary". Kupiłam je w towarzystwie kilku innych książek, które Pan Kurier przyniósł mi w paczce. Jak zwykle po otrzymaniu owej paczki, wyjęłam wszystkie książki i miałam zamiar przeczytać po kilka stron każdej, aby wybrać tę, na której "degustację" mam ochotę w pierwszej kolejności. Pierwszą, z ciekawości były "Cwaniary". Przeszłam przez cmentarną bramę i już zostałam. Zostałam, bo nie ukrywam, że oczekiwałam ckliwej historii wdowy, która pozbawiona męskiego pierwiastka, miota się w okrutnym świecie. Tymczasem okazało się (i pomimo oczekiwań pasowało mi), że "wdowa" się miota, ale w zupełnie innych obszarach od oczekiwanych. Zakończenie jako "typową i stereotypową" kobietę mnie osłabiło i zaskoczyło, ale jak mówiła moja przyjaciółka: "jest wojna, straty też muszą być". I pomyśłałam, że takie to zakończenie jak być powinno.
Polecam. Dla mnie jak wspomniałam zaskakujące, świeże i inne niż wszystko, co ostatnio spotkałam.
Polecam. Dla mnie jak wspomniałam zaskakujące, świeże i inne niż wszystko, co ostatnio spotkałam.
sobota, 21 grudnia 2013
Wojciech Śmieja, "Gorsze światy. Migawki z Europy Środkowo - Wschodniej"
Pozycję polecam ciekawym świata, ponieważ jest pewnego rodzaju przewodnikiem po krajach należących do wspomnianej w tytule części Europy. Książkę nie czyta się lekko, ale uważam, że warto z prostego powodu. Gorsze światy opisane przez autora podlegają dynamicznym zmianom i należy tę relację potraktować jako opis miejsc, które mało znamy i prawie nie odwiedzamy, a które za jakiś czas staną się inne, zmienione i nowocześniejsze, co przeciez jest nieuchronne.
Scott Smith, "Ruiny"
Przypomniałam sobie o tej przeczytanej w wakacje książce, ponieważ w tej chwili w TV 2 jest emitowany film na jej podstawie.
No cóż. Pomimo, że polecana przez mistrza horroru, Stephena Kinga, dla mnie za dużo niedomówień i nieścisłości. Tak jakby autor po zakończeniu pisania nie przeczytał swojej książki w celu dopracowania szczegółów. Ale mimo wszystko polecam jako reset mózgu. Powiem nawet, że ludzie o bujnej wyobraźni, lubiący się bać, raczej się nie zawiodą. :) Jednak należy pamiętać, że to powiedzmy "literatura wakacyjna" i nie obiecywać sobie zbyt wiele.
No cóż. Pomimo, że polecana przez mistrza horroru, Stephena Kinga, dla mnie za dużo niedomówień i nieścisłości. Tak jakby autor po zakończeniu pisania nie przeczytał swojej książki w celu dopracowania szczegółów. Ale mimo wszystko polecam jako reset mózgu. Powiem nawet, że ludzie o bujnej wyobraźni, lubiący się bać, raczej się nie zawiodą. :) Jednak należy pamiętać, że to powiedzmy "literatura wakacyjna" i nie obiecywać sobie zbyt wiele.
Emily Wu, Larry Engelman, "Piórko na wietrze"
Książkę kupiłam w sklepie spożywczym za jakieś marne grosze. Koresponduje z pozycją opisaną w poprzednim poście. Być może jest pisana trochę nieudolnym językiem, ale będac wspomnieniami, a nie fikcją literacką, dla mnie stanowi cenne źródło informacji o chińskiej rzeczywistości za rządów Mao w czasie tak zwanej rewolucji kulturalnej. Niektóre (większość) wspomnienia szokujące. Polecam.
Kim Yong, "Długa droga do domu"
Korea Północna za rządów Kim Ir Sena. Główny bohater, a zarazem autor (książka to wspomnienia) trafia do obozu pracy. Książkę polecam nie tylko jako relację naocznego świadka rzeczywistości totalitarnego państwa rządzonego przez dyktatora. Polecam głównie jako dokument opowiadający o zachowaniach ludzi w sytuacjach ekstremalnych, czyli wtedy, gdy wyłacza się racjonalne myslenie, a włączają instynkty.
sobota, 5 października 2013
Dariusz Rosiak "Żar. Oddech Afryki"
Ile wiemy o Afryce? Północ to kraje arabskie, które albo są kurortami, albo tam jest jakaś wojna. Wcześniej wszyscy znali Libię, bo tam sporo robotników z Polski dorabiało się na kontraktach.
Pod krajami arabskimi jest Sahara, gdzie można spotkać Beduina albo zginąć z pragnienia.
Pod Saharą..... tak zwany "trzeci świat", gdzie jest bieda i głód, a na końcu RPA. Może coś słyszeliśmy o Kenii, bo ostatnio biura podróży oferują tam wczasy. Wiem, przesadzam, przepraszam. Aż tak głupi nie jesteśmy. :)
"Żar..." zawiera dużo informacji na temat historii, obyczajów i faktów ze współczesnego życia mieszkańców poszczególnych afrykańskich państw.
Znajdziemy też wyjaśnienie, jak wielki udział w afrykańskiej nędzy i przemocy mają kolonizatorzy i jak nieudolnie próbują obecnie pomagać.
Polecam ciekawym świata.
Philip Carlo "Człowiek z lodu"
Spisane w więzieniu wspomnienia seryjnego mordercy, niejakiego Richarda Kuklińskiego. Polaka z pochodzenia. :-/
Przyznam, że nie dobrnęłam do końca. Opisy tortur i morderstw stały się w pewnej chwili nużące i przestały robić wrażenie. Może kiedyś do lektury wrócę, ale obecnie odpoczywam. Znam jednak takich, których lektura wciągnęła. Ja czytałam na raty i nie doczytałam. No cóż, wszystko jest kwestią gustu i upodobań.
Dla ciekawskich: książka zawiera rodzinne fotografie Richarda.
Chris Kyle "Cel snajpera"
Książkę kupiłam po obejrzeniu w tv reportażu o wizycie Chrisa w Polsce w celu promocji książki, która właśnie wchodziła na polski rynek.
Interesowało mnie, co sprawia, że człowiek staje się maszyną do zabijania oraz kulisy stresu bojowego, z którego Chris po zakończeniu wojskowej kariery próbował się wykaraskać.
Książka mnie trochę rozczarowała, bo za mało w niej było wątków, które mnie interesowały. Wiekszość tekstu to szczegółowe relacje z akcji.
Potem dowiedziałam się, że Chris został zastrzelony przez innego żołnierza, któremu pomagał w zwalczaniu stresu pourazowego.
W książce jest wątek rodzinny oraz rozdziały pisane przez żonę, która nie miała z Chrisem łatwego życia.
Pozycję polecam, bo pomimo ubogiego materiału powiedzmy socjologicznego, czy psychologicznego, można się sporo dowiedzieć o tym jak oczami żołnierza wygląda wojna.
Markus Flohr "Gdzie sobota jest niedzielą"
Wspomnienia niemieckiego studenta, który postanawia studiować w Izraelu. Nie wiem, co napiać, aby nie zostać posądzoną o jakies uprzedzenia. Dlatego poprzestanę na poleceniu książki. ;)
Spora dawka humoru i celne puenty kończące wątki.
Polecam.
Piotr C "Pokolenie Ikea"
Najpierw przeczytałam kilka fragmentów w "Angorze", potem kupilam książkę, a potem odkryłam, że jest też blog autora.
Tę książkę można czytać na dwa sposoby: albo jako pomimo dużej dawki autoironicznego humoru, smutną opowieść o życiu szczurów ścigających się w korytarzach korporacji i upijających w weekendy, albo z przymrużeniem oka jako satyrę na ów wyścig szczurów i ludzi dobrowolnie biorących w nim udział dla korporacyjnych służbowych "białych aurisów" i szkalnych biur, w których trzeba ślęczeć przez wiele godzin na dobę tracąc najlepsze lata życia. Wybrałam drugi sposób i dzięki temu uśmiałam się i ubawiłam.
Polecam.
ps. Uwaga na wulgaryzmy. Jesli ktoś bardzo wrażliwy, powinien sobie darować.
Tę książkę można czytać na dwa sposoby: albo jako pomimo dużej dawki autoironicznego humoru, smutną opowieść o życiu szczurów ścigających się w korytarzach korporacji i upijających w weekendy, albo z przymrużeniem oka jako satyrę na ów wyścig szczurów i ludzi dobrowolnie biorących w nim udział dla korporacyjnych służbowych "białych aurisów" i szkalnych biur, w których trzeba ślęczeć przez wiele godzin na dobę tracąc najlepsze lata życia. Wybrałam drugi sposób i dzięki temu uśmiałam się i ubawiłam.
Polecam.
ps. Uwaga na wulgaryzmy. Jesli ktoś bardzo wrażliwy, powinien sobie darować.
Marle Hilbk "Czarnobyl Baby. Reportaże z pogranicza Białorusi i Ukrainy"
Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Była sobota, 26 kwietnia 1986 roku. Pogoda bardzo słoneczna, nie to, co obecnie w kwietniu. Przyjechała do mnie koleżanka ze szkolnej ławy i cały dzień spędziłyśmy opalając się i czytając na balkonie mojego rodzinnego domu. Trochę pospacerowałyśmy po łąkach. Następnego dnia było podobnie. Ta koleżanka nie ma obecnie tarczycy, bo zachorowała na raka. podobnie inna koleżanka z klasy. Wielu moich rówieśników ma problemy z tarczycą. Mieszkam w Górach Świętokrzyskich, więc zwykle mówi się, że mamy tu niedobór jodu. Może i tak? Czy jednak blokada informacji o wybuchu bloku nr 4 w czarnobylskiej elektrowni jądrowej nie przyczyniła się do tego? Chyba juz nigdy się tego nie dowiem.
Dopiero od wtorku zaczęło się gorączkowe przekazywanie informacji o katastrofie, którą na początku przypisano oczywiście zgniłemu zachodowi, czyli o ile pamiętam, Francuzom.
Pamiętam akcję z piciem płynu Lugola, który podawano głównie dzieciom. Nie piłam tego płynu. Nie pamiętam dlaczego. Czy dlatego, że nie chciałam, czy dlatego, że nie pilnowano tego specjalnie? Nie wiem.
Książka, którą polecam, zabiera czytelnika w strefę zamkniętą, gdzie jak się okazuje, żyją ludzie. Autorka prowadząc rozmowy z tymi, którzy przeżyli katastrofę i zostali wysiedleni pokazuje, że katastrofa nie wpłynęła tylko na zdrowie mieszkańców, ale i na inne aspekty ich życia.
Goraco polecam.
Dopiero od wtorku zaczęło się gorączkowe przekazywanie informacji o katastrofie, którą na początku przypisano oczywiście zgniłemu zachodowi, czyli o ile pamiętam, Francuzom.
Pamiętam akcję z piciem płynu Lugola, który podawano głównie dzieciom. Nie piłam tego płynu. Nie pamiętam dlaczego. Czy dlatego, że nie chciałam, czy dlatego, że nie pilnowano tego specjalnie? Nie wiem.
Książka, którą polecam, zabiera czytelnika w strefę zamkniętą, gdzie jak się okazuje, żyją ludzie. Autorka prowadząc rozmowy z tymi, którzy przeżyli katastrofę i zostali wysiedleni pokazuje, że katastrofa nie wpłynęła tylko na zdrowie mieszkańców, ale i na inne aspekty ich życia.
Goraco polecam.
Jennifer Haigh "Wiara"
Bohaterem jest ksiądz, a narratorem jego siostra. Książka napisana tak, że trudno uwierzyć, że jest literacką fikcją, a nie pamiętnikiem. Obok głównego wątku, kilka pobocznych, rodzinnych historii, które sprawiają, że całość wciąga i pozwala poczuć klimat miejsca, w którym "żyją" bohaterowie.
W świetle ostatnich medialnych doniesień na temat zachowania niektórych księży, książkę czyta się ze "specjalnym" nastawieniem.
Zdecydowanie polecam.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Annick Cojean "Kobiety Kaddafiego"
"Kobiety Kaddafiego" Annick Cojean to książka, którą czyta się z wielkim niedowierzaniem. Jak jeden człowiek mógł bezkarnie niszczyć życie niewinnym, nastoletnim dziewczynkom? Jak w kraju arabskim mogły dziać się tego typu ekscesy?
Jakiś czas temu oglądałam dokument o libijskich strażniczkach rewolucji, które pełniły rolę żeńskiej ochrony wodza. Książka, którą polecam obnaża kulisy żeńskiej armii, która była wielkim haremem dla owładniętego chorym seksem przywódcy.
Polecam i podziwiam determinację autorki w zbieraniu materiału.
Jakiś czas temu oglądałam dokument o libijskich strażniczkach rewolucji, które pełniły rolę żeńskiej ochrony wodza. Książka, którą polecam obnaża kulisy żeńskiej armii, która była wielkim haremem dla owładniętego chorym seksem przywódcy.
Polecam i podziwiam determinację autorki w zbieraniu materiału.
Paulina Wilk "Lalki w ogniu. Opowieści z Indii"
Gorąco polecam pozycję "Lalki w ogniu. Opowieści z Indii" Pauliny Wilk.
Książka napisana pięknym językiem pozwalającym w wyobraźni przenieść się do tego egzotycznego miejsca. "Trzyma" pod wrażeniem kilka tygodni po przeczytaniu. Autorka wspaniale dobrała aspekty życia w Indiach, które pozwalają przenieść się czytelnikowi o tysiące kilometrów.
Ale ostrzegam. Ja po przeczytaniu "Lalek" nie chcę tam pojechać. Myślę, że zobaczenie wszystkiego, o czym czytałam może mi odebrać spokój na resztę życia.
Mówi się, że Idie albo się pokocha, albo znienawidzi. Ja już wiem, że ta strona świata nie jest dla mnie.
Jeszcze raz gorąco polecam i zapewniam, że nikt nie poczuje się rozczarowany.
Książka napisana pięknym językiem pozwalającym w wyobraźni przenieść się do tego egzotycznego miejsca. "Trzyma" pod wrażeniem kilka tygodni po przeczytaniu. Autorka wspaniale dobrała aspekty życia w Indiach, które pozwalają przenieść się czytelnikowi o tysiące kilometrów.
Ale ostrzegam. Ja po przeczytaniu "Lalek" nie chcę tam pojechać. Myślę, że zobaczenie wszystkiego, o czym czytałam może mi odebrać spokój na resztę życia.
Mówi się, że Idie albo się pokocha, albo znienawidzi. Ja już wiem, że ta strona świata nie jest dla mnie.
Jeszcze raz gorąco polecam i zapewniam, że nikt nie poczuje się rozczarowany.
środa, 3 kwietnia 2013
Dagna Dejna, "Amisze, fenomen wychowania endemicznego"
Wiele sobie obiecywałam po tej książce. Uwielbiam opowieści o światach, do których wstęp mają nieliczni. Jeśli jeszcze te opowieści są faktem, a nie fikcją, to więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Książka jest wynikiem obserwacji autorki życia Amiszów w pensylwańskiej osadzie (obserwacja uczestnicząca to chyba najlepsza metoda, aby poznać obyczaje, życie codzienne, jednym słowem wejść w sam środek, a potem pięknie opisać.
Zapowiedzi książki zawierały zachętę w postaci obietnicy, że nasza (powszechna) wiedza o Amiszach jest stereotypowa i mija się z prawdą. I niby autorka ma nas oświecić i opowiedzieć prawdę. No cóż. Niczego nowego się nie dowiedziałam, a nawet nie będąc ekspertem mogłabym jakiś rozdział dopisać.
Próbowałam usprawiedliwić marność tej pozycji tym, że jest ona pracą doktorską, w dodatku z pedagogiki, czyli dziedziny mało mi znanej. Jak wiadomo, praca naukowa rządzi się swoimi prawami i rozumiem rozdziały o metodzie, ale czy wydając taką pracę w formie książki, nie warto pokusić się o rozwinięcie kilku wątków?
Zabrzmi to mało grzecznie, ale dla mnie tę pracę można było napisać nie opuszczając kraju. Wyprawa do Pensylwanii była zmarnowaną szansą na przybliżenie tej odizolowanej społeczności. Wielka szkoda i wielkie rozczarowanie. A mogło być takie piękne czytanie. ;)
Dagna Dejna, "Amisze, fenomen wychowania endemicznego"
Nie polecam. Niestety. :(
Zapowiedzi książki zawierały zachętę w postaci obietnicy, że nasza (powszechna) wiedza o Amiszach jest stereotypowa i mija się z prawdą. I niby autorka ma nas oświecić i opowiedzieć prawdę. No cóż. Niczego nowego się nie dowiedziałam, a nawet nie będąc ekspertem mogłabym jakiś rozdział dopisać.
Próbowałam usprawiedliwić marność tej pozycji tym, że jest ona pracą doktorską, w dodatku z pedagogiki, czyli dziedziny mało mi znanej. Jak wiadomo, praca naukowa rządzi się swoimi prawami i rozumiem rozdziały o metodzie, ale czy wydając taką pracę w formie książki, nie warto pokusić się o rozwinięcie kilku wątków?
Zabrzmi to mało grzecznie, ale dla mnie tę pracę można było napisać nie opuszczając kraju. Wyprawa do Pensylwanii była zmarnowaną szansą na przybliżenie tej odizolowanej społeczności. Wielka szkoda i wielkie rozczarowanie. A mogło być takie piękne czytanie. ;)
Dagna Dejna, "Amisze, fenomen wychowania endemicznego"
Nie polecam. Niestety. :(
Izabela Żukowska, „Teufel” i „Gotenhafen”.
Iza Żukowska jest moją
znajomą. Jest też świetną dziennikarką muzyczną i bardzo ciepłą
i mądrą kobietą. Kiedyś powiedziała, że zaczyna przygodę z
pisarstwem i wstyd się przyznać, ale dość długo zwlekałam z
sięgnięciem po książkę, która była debiutem literackim Izy.
Tak jakoś wyszło. Dopiero, kiedy napisała kontynuację pierwszej
książki, kupiłam obie i czekam obecnie na trzecią, która z tego
co wiem, lada chwila się pojawi. Czekam niecierpliwie.
Kiedy przeczytałam
książki Izy, byłam zaskoczona ogromem pracy, jaką musiała włożyć
w ich napisanie. Odtworzenie klimatu (to udaje Jej się
szczególnie) sprzed kilkudziesięciu lat, odtworzenie miejsc, nazw
ulic i innych jakże istotnych szczegółów pozwalających wejść w
odległy świat znany z podręczników historii tak, aby stać się
jego częścią zasługuje na wielkie brawa.
Nie wiedziałam za wiele
o Trójmieście w okresie początków II WŚ. Dzięki książkom,
które polecam, wiem o wiele więcej. Czyli dojechałam gdzieś na
swoim czytelniczym rowerze.
Na uwagę zasługuje
postać głównego bohatera drugiej części. Spodziewałam się
zupełnie innego wątku. Jednak element zaskoczenia oceniam jako
pozytywny.
Lektury obowiązkowe dla
rodowitych Gdańszczan.
Izabela Żukowska,
„Teufel” i „Gotenhafen”.
Bogdan Rymanowski "Ubek", Barbara Stanisławczyk, Dariusz Wilczak "Pajęczyna. Syndrom bezpieki"
Dwie pozycje w jednym poście. „Ubek”
Bogdana Rymanowskiego i „Pajęczyna. Syndrom bezpieki” Barbary
Stanisławczyk i Dariusza Wilczaka.
Oboje wzięli się za temat jeszcze
tabu i obojgu się świetnie udało uchwycić istotę tego tabu,
którego inni nie ruszają. Lektura proponowanych pozycji pozwala
zrozumieć, czemu przez tyle lat nie możemy otrząsnąć się z
przywar właściwych dla czasów, które wydają się być odległe.
Czemu pomimo zmiany pokoleniowej tkwimy w peerelowskim schemacie?
Odpowiedź przeraża. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę jak wielu z
komunistycznych oprawców ma obecnie wpływ na nasze życie i podczas
kiedy szary zjadacz chleba zmagał się kiedyś i zmaga się obecnie
z prozą życia, „tamci” umieli się ustawić w obu
rzeczywistościach. Czemu patologia szerzy się jak liszaj i pomimo
tylu dowodów na jej destrukcyjny wpływ, ma się doskonale pomimo że
uważamy się za kraj demokratyczny?
Odpowiedzi na powyższe i inne
nasuwające się pytania znajdziemy w polecanych pozycjach. Smaku
lekturom dodają opisy sposobów inwigilacji w czasach, gdy nie było
komputerów ani nowoczesnego sprzętu podsłuchowego. Polecam gorąco.
Bardzo lubię i cenię Pana
Rymanowskiego za profesjonalne dziennikarstwo. Jego wywiady są
bezstronne, z zachowaniem zasad dziennikarskiej etyki.
Pani Barbara Stanisławczyk jest
przeuroczą i przemądrą kobietą. Na pewno jeszcze wrócę do Niej
jako do pisarki.
wtorek, 2 kwietnia 2013
Eben Alexander "Dowód"
Książkę „Dowód”
Ebena Alexandra (amerykańskiego profesora neurochirurgii) wybrałam
celowo jako pierwszą. Niedawno ukazała się w polskich
księgarniach, a jej premiera zbiegła się z wydarzeniami, które
mnie rzuciły na kolana i spowodowały zamęt i rozpacz, na jaką jak
się okazało nie byłam przygotowana, chociaż powinnam.
W „Dowodzie” doktor
Eben opisuje swoje przeżycia z pogranicza życia i śmierci. Jako
naukowiec od lat zajmujący się ludzkim mózgiem, stara się
dowieść, na podstawie własnych doświadczeń, że po śmierci istnieje świat, a właściwie światy
równoległe, do których porzuciwszy nasza ziemską powłokę,
przenosimy się jako istota niematerialna, będąca jedynie
świadomością, która zostaje i nie odchodzi w niebyt.
No cóż. Któż z nas z
wypiekami na twarzy nie czytał „Życia po życiu” Raymonda
Moodyego, a potem nocami świecił światło i nadsłuchiwał duchów?
Któż przy okazji, pomimo strachu, nie traktował tych opowieści
jak trochę bardziej od opowieści o wywoływaniu duchów
wyrafinowaną opowieść kategorii „czary mary”?
„Dowód” pojawił się
w mojej skrzynce pocztowej w chwili, gdy kilka dni wcześniej odeszła
na zawsze (?) bliska mi osoba. Gdy stałam nad grobem, targały mną
sprzeczne uczucia. Wielka rozpacz, że oto zostawiam w tej
zmarzniętej ziemi kogoś, kto jeszcze niedawno ze mną rozmawiał,
żartował, kogo mogłam dotykać, do kogo jechałam, aby podzielić
się smutkiem i radością oraz ogromna, nawet większa od rozpaczy
nadzieja, że jakaś część tej osoby przetrwała i być może
będzie mi dane się z nią spotkać.
Być może splot
okoliczności, o którym napisałam sprawił, że postanowiłam
autorowi „Dowodu” uwierzyć. Jeśli nawet pachnie to naiwnością,
to nie przejmuję się tym, bo uwierzenie sprawiło mi wielką ulgę
i dało nadzieję na to, że spotkam wszystkich, którzy odejdą
pierwsi i tych, co odejdą po mnie. To chyba nic złego?
Książka zawiera obok
głównego, kilka wątków do przemyśleń. Nie zdradzę ich, bo
opowiadanie przeczytanych pozycji nie jest moją intencją. Intencją
jest zachęcenie do czytania osób znajdujących się w sytuacji
podobnej do mojej oraz wszystkich zainteresowanych tematem. Polecam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)