Translate

sobota, 5 października 2013

Marle Hilbk "Czarnobyl Baby. Reportaże z pogranicza Białorusi i Ukrainy"

Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Była sobota, 26 kwietnia 1986 roku. Pogoda bardzo słoneczna, nie to, co obecnie w kwietniu. Przyjechała do mnie koleżanka ze szkolnej ławy i cały dzień spędziłyśmy opalając się i czytając na balkonie mojego rodzinnego domu. Trochę pospacerowałyśmy po łąkach. Następnego dnia było podobnie. Ta koleżanka nie ma obecnie tarczycy, bo zachorowała na raka. podobnie inna koleżanka z klasy. Wielu moich rówieśników ma problemy z tarczycą. Mieszkam w Górach Świętokrzyskich, więc zwykle mówi się, że mamy tu niedobór jodu. Może i tak? Czy jednak blokada informacji o wybuchu bloku nr 4 w czarnobylskiej elektrowni jądrowej nie przyczyniła się do tego? Chyba juz nigdy się tego nie dowiem.
Dopiero od wtorku zaczęło się gorączkowe przekazywanie informacji o katastrofie, którą na początku przypisano oczywiście zgniłemu zachodowi, czyli o ile pamiętam, Francuzom.
Pamiętam akcję z piciem płynu Lugola, który podawano głównie dzieciom. Nie piłam tego płynu. Nie pamiętam dlaczego. Czy dlatego, że nie chciałam, czy dlatego, że nie pilnowano tego specjalnie? Nie wiem.
Książka, którą polecam, zabiera czytelnika w strefę zamkniętą, gdzie jak się okazuje, żyją ludzie. Autorka prowadząc rozmowy z tymi, którzy przeżyli katastrofę i zostali wysiedleni pokazuje, że katastrofa nie wpłynęła tylko na zdrowie mieszkańców, ale i na inne aspekty ich życia.
Goraco polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz