Iza Żukowska jest moją
znajomą. Jest też świetną dziennikarką muzyczną i bardzo ciepłą
i mądrą kobietą. Kiedyś powiedziała, że zaczyna przygodę z
pisarstwem i wstyd się przyznać, ale dość długo zwlekałam z
sięgnięciem po książkę, która była debiutem literackim Izy.
Tak jakoś wyszło. Dopiero, kiedy napisała kontynuację pierwszej
książki, kupiłam obie i czekam obecnie na trzecią, która z tego
co wiem, lada chwila się pojawi. Czekam niecierpliwie.
Kiedy przeczytałam
książki Izy, byłam zaskoczona ogromem pracy, jaką musiała włożyć
w ich napisanie. Odtworzenie klimatu (to udaje Jej się
szczególnie) sprzed kilkudziesięciu lat, odtworzenie miejsc, nazw
ulic i innych jakże istotnych szczegółów pozwalających wejść w
odległy świat znany z podręczników historii tak, aby stać się
jego częścią zasługuje na wielkie brawa.
Nie wiedziałam za wiele
o Trójmieście w okresie początków II WŚ. Dzięki książkom,
które polecam, wiem o wiele więcej. Czyli dojechałam gdzieś na
swoim czytelniczym rowerze.
Na uwagę zasługuje
postać głównego bohatera drugiej części. Spodziewałam się
zupełnie innego wątku. Jednak element zaskoczenia oceniam jako
pozytywny.
Lektury obowiązkowe dla
rodowitych Gdańszczan.
Izabela Żukowska,
„Teufel” i „Gotenhafen”.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za te słowa :))) I gratuluję bloga! Iż
OdpowiedzUsuńJak znalazłaś tego bloga? ;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam czasu na uzupełnianie, ale mam nadzieję, że niedługo nadrobię wpisy (zanim zapomnę o czym czytałam) :D