Wiele sobie obiecywałam po tej książce. Uwielbiam opowieści o światach, do których wstęp mają nieliczni. Jeśli jeszcze te opowieści są faktem, a nie fikcją, to więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Książka jest wynikiem obserwacji autorki życia Amiszów w pensylwańskiej osadzie (obserwacja uczestnicząca to chyba najlepsza metoda, aby poznać obyczaje, życie codzienne, jednym słowem wejść w sam środek, a potem pięknie opisać.
Zapowiedzi książki zawierały zachętę w postaci obietnicy, że nasza (powszechna) wiedza o Amiszach jest stereotypowa i mija się z prawdą. I niby autorka ma nas oświecić i opowiedzieć prawdę. No cóż. Niczego nowego się nie dowiedziałam, a nawet nie będąc ekspertem mogłabym jakiś rozdział dopisać.
Próbowałam usprawiedliwić marność tej pozycji tym, że jest ona pracą doktorską, w dodatku z pedagogiki, czyli dziedziny mało mi znanej. Jak wiadomo, praca naukowa rządzi się swoimi prawami i rozumiem rozdziały o metodzie, ale czy wydając taką pracę w formie książki, nie warto pokusić się o rozwinięcie kilku wątków?
Zabrzmi to mało grzecznie, ale dla mnie tę pracę można było napisać nie opuszczając kraju. Wyprawa do Pensylwanii była zmarnowaną szansą na przybliżenie tej odizolowanej społeczności. Wielka szkoda i wielkie rozczarowanie. A mogło być takie piękne czytanie. ;)
Dagna Dejna, "Amisze, fenomen wychowania endemicznego"
Nie polecam. Niestety. :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz